Za szczęście poczytuję sobie, że w moim długim życiu dużo więcej spotykałem ludzi dobrych niż złych, dużo więcej doznałem od ludzi dobrego niż złego. Szczęście dawała i wciąż mi daje przyjaźń ludzka. Pośród burz życiowych szczęście dawała mi praca naukowa i dydaktyczna, bliski kontakt z młodzieżą, z siostrami zakonnymi. Szczęście dawała mi świadomość, że w ciągu półwiecza mej pracy sądowej wielu ludziom pomogłem uporządkować zgodnie z sumieniem sprawy małżeństwa i rodziny, że mogłem przyczynić się do wyniesienia na ołtarze bł. Edmunda Bojanowskiego, bł. Siostry Sancji i bł. Matki Marii Karłowskiej. l dziś wśród tej radości spokojnie, bez cienia smutku, bez cienia melancholii, z wiarą głęboką myślę o nowej podróży, ostatniej już, o podróży, z której już nie ma powrotu – o podróży w Wieczność.