Instytucja penitencjarna nie jest tworem współczesności. Nie jest też tworem jednowymiarowym; stosowane w niej zasady i modele działania uległy na przestrzeni czasu znacznym modyfikacjom. Jednak samo więzienie przetrwało, podobnie jak społeczne pokładanie nadziei w uwięzieniu jako środku kontroli społecznej. Polegamy na więziennictwie, pozostając ślepymi na fałszywość naszych założeń dotyczących jego roli i skuteczności: „Kara pozbawienia wolności rzadko kogo poprawia, wielu już zepsuła do gruntu”. Trudno za ten stan rzeczy obarczać odpowiedzialnością instytucje penitencjarne. To raczej nieadekwatność stosowanych tam metod i środków oddziaływania do indywidualnych potrzeb osadzonych sprawia, że kara więzienia nieczęsto zapobiega powrotowi do przestępstwa i degradacji zachowania w kierunku dewiacyjnego. Przedstawiony w artykule namysł skupia się na dobrostanie zdrowia osadzonych jako kategorii wpływającej na ich zdolność do skutecznego zaniechania przestępczości. Dotychczasowe badania sugerują, że związki między uwięzieniem a dobrostanem są złożone i powiązane z szeregiem zmiennych. Wskazują także, że więzienie jest z natury rzeczy doświadczeniem wyniszczającym. Dlatego kara pozbawienia wolności powinna być zawsze instrumentem ostatecznym, stosowanym tylko wtedy, gdy nie ma możliwości zastosowania innych form do dostarczenia osobie takich dóbr jak „zmiana”, „włączenie” i „odbudowa”.