Problem budowy czy nawet remontów obiektów kościelnych, a zwłaszcza budowy nowych kościołów, był jednym z najtrudniejszych w czasach PRL. Po prostu inicjatywy kościelne w tym zakresie kłóciły się z określonymi przez reżim celami, z których jednym była ateizacja kraju. W tym celu władze prowadziły politykę "do ut des", czyli wydawania zgody na budowę kościoła w zamian za koncesję ze strony rządu. Biskup Tokarczuk unikał tego typu transakcji wiązanych, ale ze względu na brak obiektów sakralnych w swojej diecezji nieustannie składał wnioski o pozwolenie na budowę obiektów sakralnych, a gdy otrzymywał odpowiedź odmowną, zwykle nakazywał rozpoczęcie budowy bez zgody administracji. Nieustannie prowadziło to do konfliktów, nie zawsze między biskupem a władzami wojewódzkimi, ale często także z władzami centralnymi. Biskup Tokarczuk był uważany przez władze PRL za człowieka nierespektującego prawa, stale przejawiającego opozycyjną postawę wobec polskiego systemu politycznego. Wiele inicjatyw udało mu się zrealizować dzięki poparciu społeczeństwa i księży, którzy byli zdeterminowani do podejmowania wysiłku w związku z tymi inicjatywami. W latach 1966-1990 wybudowano łącznie 332 kościoły i kaplice. Projekt inwestycyjny przewidywał 456 obiektów, z czego zrealizowano 72%. W historii PRL tylko w diecezji przemyskiej zrealizowano inicjatywę kościelną na taką skalę, ale nie tylko nie uzyskała ona zgody władz, ale była stale kontestowana na wszelkie możliwe sposoby, łącznie z karaniem księży i świeckich zaangażowanych w budowę. Nie można jednak pominąć jednej szczególnej okoliczności: władze państwowe nie zawsze były konsekwentne do końca w stosowaniu restrykcji wobec Kościoła. W dużej mierze ułatwiało to inwestycje podejmowane przez biskupa Tokarczuka.